Kalendarz Adwentowy – Dzień 23
„Świąteczna Orkiestra”
W niewielkim, śnieżnym miasteczku, tuż przy Rynku Głównym, mieszkał mały dyrygent Antoś. Miał zaledwie osiem lat, ale już teraz wiedział, że muzyka jest jego największą pasją.
W jego pokoju, zamiast zabawek, stały miniaturowe instrumenty muzyczne, a zamiast plakatu z superbohaterami wisiała wielka tablica z nutami. Antoś miał niezwykły dar – potrafił słyszeć muzykę we wszystkim. W skrzypieniu śniegu pod butami słyszał rytm zimowego marsza, w szumie wiatru między kamienicami – melodię nocnej serenady, a w dzwoneczkach sań – początek świątecznego koncertu. Tego szczególnego poranka, 23 grudnia, Antoś obudził się z niezwykłym pomysłem. Chciał stworzyć Wielką Świąteczną Orkiestrę, która zagrałaby wigilijny koncert dla całego miasta. Ale nie miała to być zwyczajna orkiestra – Antoś chciał połączyć wszystkie zimowe dźwięki w jedną magiczną symfonię. „To niemożliwe!” – powiedzieli dorośli, gdy podzielił się swoim pomysłem. „Nie da się zorganizować orkiestry w jeden dzień!” Ale Antoś się nie poddał. Ubrał swój najcieplejszy szalik, założył czapkę i wyruszył na poszukiwanie muzyków.
Pierwszym przystankiem była stara kuźnia, gdzie pracował pan Józef. Młot uderzający w kowadło wybijał idealny rytm do marsza. „Panie Józefie,” – zawołał Antoś, „czy zechciałby pan dołączyć do mojej świątecznej orkiestry? Pana kowadło będzie jak wielki dzwon!” Pan Józef był tak zaskoczony, że aż przerwał pracę. Ale gdy Antoś pokazał mu, jaki piękny rytm wybija jego młot, zgodził się z uśmiechem.
Następnie Antoś odwiedził panią Marię w jej sklepie z dzwoneczkami. Setki małych dzwonków wydawały dźwięki w różnych tonacjach. „To będą nasze wysokie tony!” – ucieszył się chłopiec. Pani Maria nie tylko zgodziła się dołączyć, ale też zaproponowała, że nauczy dzwonki grać w idealnej harmonii.
W parku Antoś spotkał grupę dzieci lepiących bałwana. „Wiecie, że można grać na sopelkach?” – zapytał, pokazując im, jak delikatnie stukać w zwisające z drzew lodowe sztabki. Dzieci były zachwycone odkryciem, że mogą stworzyć lodową muzykę. Przed piekarnią stał stary kataryniarz ze swoim instrumentem. „Pana katarynka będzie jak cały zespół instrumentów w jednym!” – zawołał podekscytowany Antoś. Starszy pan z radością przyjął zaproszenie do orkiestry.
W ten sposób Antoś zbierał kolejnych muzyków: pana Stefana i jego kolekcję kryształowych kieliszków, które po potarciu palcem wydawały magiczne dźwięki, panią Zosię z jej kolekcją starych pozytywek, a nawet miejscowego zegarmistrza, którego zegary wybijały godziny w różnych tonacjach. Ale największym wyzwaniem okazało się znalezienie kogoś, kto mógłby zaśpiewać główną melodię. I wtedy Antoś usłyszał to – najpiękniejszy głos dobiegający z małego domku na końcu ulicy.
Należał do starszej pani Jadwigi, która od lat nie wychodziła z domu, bo uważała, że jest już za stara na spotkania z ludźmi. „Ale pani głos jest jak anielski chór!” – powiedział Antoś, gdy odważył się zapukać do jej drzwi. „Nasza orkiestra potrzebuje takiego głosu!” Pani Jadwiga najpierw odmówiła, ale gdy Antoś zaczął opowiadać o swojej niezwykłej orkiestrze, w jej oczach pojawił się dawno zapomniany błysk. „Może… może mogłabym spróbować,” – powiedziała nieśmiało.
Nadszedł wieczór i cały Rynek wypełnił się ludźmi. Na środku stał Antoś ze swoją małą batutą, zrobioną z gałązki świerku ozdobionej czerwoną wstążką. Wokół niego zgromadzili się wszyscy muzycy: pan Józef ze swoim kowadłem, pani Maria z kolekcją dzwonków, dzieci z lodową muzyką, kataryniarz, pan Stefan z kryształowymi kieliszkami, pani Zosia z pozytywkami, zegarmistrz ze swoimi zegarami, a na honorowym miejscu stała pani Jadwiga. „A teraz,” – szepnął Antoś, unosząc swoją batutę, „posłuchajcie muzyki zimy.” Rozpoczęło się od delikatnego dźwięku dzwoneczków pani Marii, do których dołączyły kryształowe tony kieliszków. Potem weszła katarynka, wprowadzając główną melodię. Kowadło pana Józefa wybijało miarowy rytm, a lodowa muzyka dzieci dodawała magicznego blasku. Pozytywki i zegary tworzyły tajemnicze tło, a gdy pani Jadwiga zaczęła śpiewać starą kolędę, wszyscy na rynku poczuli, jak ich serca wypełnia świąteczna radość. Ale stało się coś jeszcze bardziej magicznego.
Do muzyki orkiestry zaczęły dołączać się inne zimowe dźwięki: szum wiatru między kamienicami, skrzypienie śniegu pod butami, dzwonki przejeżdżających sań, a nawet delikatny szelest padających płatków śniegu. Cała zima śpiewała wraz z orkiestrą Antosia! Koncert trwał do późnego wieczora, a mieszkańcy miasteczka nie chcieli się rozchodzić. Pani Jadwiga śpiewała z uśmiechem przez łzy szczęścia, dzieci tańczyły wokół swojej lodowej muzyki, a pan Józef wybijał na kowadle rytm tak radosny, że jego młot aż iskrzył. „Widzicie?” – powiedział Antoś, gdy koncert dobiegł końca. „Muzyka jest wszędzie. Trzeba tylko umieć jej słuchać i pozwolić jej wybrzmieć.”
Od tego dnia w miasteczku zaszło wiele zmian. Pani Jadwiga zaczęła uczyć dzieci śpiewu, pan Józef odkrył, że jego kuźnia może być miejscem muzycznych eksperymentów, a lodowa muzyka w parku stała się stałą zimową atrakcją. A Antoś? Cóż, on wiedział, że to dopiero początek. Bo gdy się naprawdę wsłuchać, całe życie może być jedną wielką, piękną symfonią.
I tak kończy się nasza dzisiejsza opowieść, ale gdy następnym razem usłyszycie skrzypienie śniegu pod butami albo szum zimowego wiatru, pomyślcie o małym dyrygencie Antosiu. Bo może właśnie uczestniczycie w kolejnym koncercie jego niezwykłej Zimowej Orkiestry.