Kalendarz Adwentowy – Dzień 1
Pierwszy Płatek Śniegu
W pewien grudniowy poranek mała wróżka Śnieżynka obudziła się wcześniej niż zwykle. Mieszkała w najpiękniejszym domku na chmurce, który był cały zrobiony z zamrożonych kropel deszczu i wyglądał jak kryształowy pałacyk. Jego ściany mieniły się wszystkimi odcieniami błękitu, a gdy słońce wschodziło, rzucały na niebie tęczowe refleksy. W środku znajdowały się mebelki wyrzeźbione z lodu przez najzręczniejsze zimowe skrzaty, a na parapetach stały doniczki z lodowymi kwiatami, które nigdy nie topniały.
Tego ranka coś nie dawało Śnieżynce spać. Czuła dziwne mrowienie w swoich skrzydełkach, które zawsze zwiastowało coś wyjątkowego. Wyjrzała przez okno swojego lodowego domku i zauważyła, że świat poniżej wciąż jest szary i smutny. Drzewa straciły już wszystkie liście, a trawa była pokryta szronem, ale brakowało tego, co najważniejsze – śniegu. Nawet ptaki wydawały się latać jakby bez energii, a dzieci idące do szkoły nie uśmiechały się tak jak zwykle.
„Czas rozpocząć prawdziwą zimę!” – pomyślała radośnie Śnieżynka, otwierając swoją magiczną szafę. Wybrała ulubioną sukienkę utkaną z mgły i szronu, która mieniła się delikatnie przy każdym ruchu. Założyła też swoje ulubione buciki z zamrożonych kropel rosy, które dzwoniły cichutko przy każdym kroku. Na głowie umieściła wyjątkowy diadem z malutkich sopelków, który dostała od swojej babci, Królowej Zimy, gdy skończyła sto lat (co dla wróżek jest wiekiem nastoletnim).
„Dziś jest ten dzień,” – powiedziała do swojego odbicia w lodowym lustrze. „Dziś rozpocznę moją pierwszą samodzielną zimę!”
Do tej pory Śnieżynka zawsze pomagała tylko starszym wróżkom w tworzeniu zimy. Ale w tym roku babcia uznała, że jest już gotowa, by samodzielnie rozpocząć zimową porę. Wzięła swoją magiczną różdżkę, która była zrobiona z promienia księżyca zamrożonego w najzimniejszą noc roku, ozdobiona kryształkami lodu i obsypana srebrnym pyłem gwiazd. Różdżka delikatnie pulsowała błękitnym światłem, wyczuwając podekscytowanie swojej właścicielki.
Przed wylotem Śnieżynka zajrzała jeszcze do swojego zimowego dziennika, w którym babcia zapisała wszystkie ważne zasady tworzenia pierwszego śniegu:
„Droga Śnieżynko,
pamiętaj, że pierwszy śnieg musi być wyjątkowy.
Każdy płatek powinien być inny.
Każdy musi lśnić własnym blaskiem.
I najważniejsze – pierwszy płatek musi być największy i najpiękniejszy,
bo to on poprowadzi wszystkie pozostałe w zimowym tańcu.
Z miłością, Babcia.”
Śnieżynka wzięła głęboki oddech i wyfrunęła na zewnątrz. Zimowe powietrze przywitało ją przyjemnym chłodem, a poranny wiatr delikatnie bawił się jej srebrzystymi włosami. Wzniosła się wysoko ponad chmury, tam gdzie powietrze jest najczystsze, a światło poranka najjaśniejsze. Zamknęła oczy, uniosła różdżkę i zaczęła tańczyć.
Z jej różdżki sypały się iskrzące płatki śniegu, każdy starannie zaprojektowany i wypełniony magią. Ale pierwszy, który stworzyła tego dnia, był naprawdę wyjątkowy. Był większy od pozostałych i miał wzór tak skomplikowany i piękny, że przypominał małe dzieło sztuki. W jego środku znajdowała się malutka gwiazdka, która delikatnie świeciła własnym światłem, a jego krawędzie były ozdobione misternymi wzorami przypominającymi koronkę.
Pierwszy płatek powoli opadał na ziemię, kręcąc się niczym baletnica w lodowej sukni. Śnieżynka obserwowała go z góry, trzymając kciuki, by wszystko się udało. Po drodze płatek minął grupkę wróbli, które natychmiast przerwały swoją poranną przekąskę, by mu się przyjrzeć. Ale najbardziej zaciekawiony był mały gil o wyjątkowo czerwonej piersi, który odważył się podlecieć bliżej.
„Gdzie lecisz, błyszczący płatku?” – zapytał zaciekawiony gil, przyglądając się jego misternemu wzorowi.
„Lecę, by przynieść zimę!” – odpowiedział radośnie płatek, wykonując w powietrzu mały piruet. „Chcesz zobaczyć, jak zmieniam świat?”
„Czy to nie jest trochę… ambitne zadanie dla jednego płatka śniegu?” – zapytał gil z nutką wątpliwości w głosie.
„Czasem największe zmiany zaczynają się od najmniejszych rzeczy,” – odpowiedział mądrze płatek. „Poza tym, nie jestem sam. Spójrz w górę!”
Gil uniósł główkę i jego dziobek otworzył się ze zdziwienia. Z nieba spadały już setki innych płatków, każdy równie piękny, choć nieco mniejszy od pierwszego. Razem utworzyły w powietrzu coś w rodzaju śnieżnego baletu. Gil, zafascynowany tym widokiem, postanowił towarzyszyć pierwszemu płatkowi w jego podróży na ziemię.
Pierwszy płatek, wirując w powietrzu, zaczął nucić magiczną, zimową melodię. Była to pradawna pieśń zimy, której nauczyła go Śnieżynka. Inne płatki, które spadały za nim, podchwyciły tę pieśń i wkrótce całe niebo wypełniło się delikatną muzyką. Była to melodia, którą można było bardziej poczuć niż usłyszeć – przypominała delikatny szept wiatru i trzaskanie mrozu.
Dzieci, które właśnie szły do szkoły, zatrzymały się zachwycone. „Pierwszy śnieg!” – wołały radośnie, wystawiając języki, by złapać spadające płatki. Niektóre z nich zaczęły się kręcić w kółko z rozłożonymi rękami, próbując złapać jak najwięcej śnieżynek. Ich śmiech mieszał się z zimową melodią płatków, tworząc najpiękniejszą muzykę, jaką kiedykolwiek słyszała Śnieżynka.
„Zobacz, ten płatek wygląda jak gwiazdka!” – zawołała mała dziewczynka w czerwonej czapce, pokazując koleżance płatek, który właśnie wylądował na jej rękawiczce.
„A ten przypomina koronkową serwetę babci!” – odkrzyknął jej kolega w niebieskiej kurtce, przyglądając się innemu płatkowi.
„Patrzcie, patrzcie! Ten jest największy ze wszystkich!” – krzyknął najwyższy chłopiec, wskazując na pierwszy płatek, który właśnie majestatycznie opadał w ich kierunku.
Wszystkie dzieci zamarły w zachwycie, gdy pierwszy płatek przeleciał między nimi, zostawiając za sobą delikatną, błyszczącą smugę. Jego maleńka gwiazdka w środku rozbłysła jaśniej, wysyłając we wszystkie strony tęczowe refleksy. W tym momencie zaczął się prawdziwy śnieżny taniec.
Śnieżynka, unosząc się wysoko nad nimi, uśmiechała się, widząc ich radość. Z każdym spadającym płatkiem świat stawał się coraz bardziej magiczny. Szare ulice pokryły się białym puchem, który skrzył się w promieniach porannego słońca jak miliony malutkich diamentów. Drzewa przyozdobiły się śnieżnymi czapami, wyglądając jak strażnicy w białych mundurach. Na oknach domów zaczęły pojawiać się piękne lodowe wzory, każdy inny i wyjątkowy, jak płatki śniegu, które je stworzyły.
Gil, który wciąż towarzyszył pierwszemu płatkowi, teraz siedział na gałęzi pobliskiego drzewa i z zachwytem obserwował przemianę świata. „To naprawdę niezwykłe,” – powiedział do Śnieżynki, która przysiadła obok niego. „Nie wiedziałem, że pierwszy śnieg może być tak magiczny. Zawsze myślałem, że śnieg to po prostu… śnieg.”
„Każdy śnieg jest wyjątkowy,” – odpowiedziała z uśmiechem Śnieżynka. „Ale pierwszy śnieg w roku ma w sobie szczególną magię. To on budzi w ludziach zimową radość i przypomina im o nadchodzących świętach. To on sprawia, że dzieci zaczynają marzyć o lepieniu bałwanów i jeździe na sankach. To on przynosi obietnicę magicznego czasu.”
Gdy zapadł zmrok, miasto było już całe białe. Latarnie zapalały się jedna po drugiej, a ich światło odbijało się w śniegu, sprawiając wrażenie, jakby ulice były wysypane brokatem. Dzieci wracające ze szkoły nie mogły się doczekać następnego dnia, by wyjść na dwór i bawić się w śniegu. Już planowały wielką bitwę na śnieżki i zastanawiały się, jakiego bałwana uda im się ulepić.
Śnieżynka, zadowolona z wykonanej pracy, wróciła do swojego kryształowego domku na chmurce. Usiadła przy swoim lodowym biurku i zapisała w zimowym dzienniku:
„Droga Babciu,
dziś stworzyłam mój pierwszy śnieg. Był dokładnie taki, jak mówiłaś – magiczny, radosny i wyjątkowy. Każdy płatek był inny, każdy miał swoją własną historię do opowiedzenia. A pierwszy płatek… był najpiękniejszy ze wszystkich. Dziękuję, że nauczyłaś mnie, jak ważne jest, by wkładać całe serce w tworzenie zimy.
Twoja Śnieżynka”
A pierwszy płatek? Pozostał na gałęzi drzewa przed domem małej dziewczynki w czerwonej czapce, migocząc delikatnie w świetle latarni. Jego maleńka gwiazdka w środku świeciła ciepłym blaskiem, przypominając wszystkim, że czas magii i zimowych cudów właśnie się rozpoczął. Był dumny, że to właśnie on rozpoczął tegoroczną zimę i nie mógł się doczekać wszystkich wspaniałych przygód, które miały nadejść.
I tak zakończył się pierwszy dzień zimy, ale to dopiero początek. Przed Śnieżynką i wszystkimi mieszkańcami miasta było jeszcze wiele magicznych chwil do przeżycia, wiele śnieżnych zabaw do odkrycia i wiele zimowych tajemnic do poznania. Bo zima to najbardziej magiczna pora roku, a jej czary dopiero się zaczynały…
I tak kończy się nasza dzisiejsza zimowa opowieść. Mam nadzieję, że wraz ze Śnieżynką poczuliście magię pierwszego śniegu i jego niezwykłą moc przynoszenia radości.