Kalendarz Adwentowy – Dzień 10

„Świąteczna Poczta”

W Świętym Warsztacie, tuż obok wielkiej fabryki prezentów, mieścił się mały, przytulny budynek z czerwonej cegły, nad którego drzwiami wisiał złoty szyld z napisem „Świąteczna Poczta”. To właśnie tutaj pracował Pan Tadeusz – starszy elf z siwą brodą i okularami w złotych oprawkach, który był Głównym Świątecznym Listonoszem.

Pan Tadeusz miał niezwykle ważne zadanie – był odpowiedzialny za dostarczanie wszystkich listów do Świętego Mikołaja i, co jeszcze ważniejsze, za wysyłanie odpowiedzi od samego Mikołaja do dzieci na całym świecie. Jego biurko zawsze było zasypane kopertami w różnych rozmiarach i kolorach, a w powietrzu unosił się zapach cynamonu, który dodawał do atramentu, by każdy list pachniał świętami.

Tego zimowego poranka, gdy kalendarz pokazywał 10 grudnia, Pan Tadeusz przyszedł do pracy jeszcze wcześniej niż zwykle. Wiedział, że to jeden z najważniejszych dni w roku – dzień, w którym rozpoczyna się wysyłanie świątecznych odpowiedzi do dzieci.

„Dzień dobry, moje kochane listy!” – przywitał się ze stosem kopert na swoim biurku. W tym momencie zauważył coś niezwykłego – jeden z listów delikatnie świecił błękitnym światłem.

„Co my tu mamy?” – mruknął z zainteresowaniem, biorąc tajemniczą kopertę do ręki. Była to niewielka, niebieska koperta, starannie zaklejona i ozdobiona rysunkiem małego kotka. W prawym górnym rogu, zamiast znaczka, przyklejona była płatka śniegu, która wciąż nie stopniała.

Pan Tadeusz delikatnie otworzył kopertę i wyjął list napisany dziecięcym pismem:

„Kochany Święty Mikołaju,

Nazywam się Julia i mam 7 lat. Nie proszę o zabawki ani słodycze. Chciałabym tylko, żeby mój najlepszy przyjaciel – kot Puszek, który zaginął dwa tygodnie temu, wrócił do domu na święta. Tęsknię za nim bardzo mocno. Jeśli nie możesz go znaleźć, to proszę chociaż przekaż mu, że go kocham i że jego miseczka z mlekiem zawsze na niego czeka.

Buziaki,

Julia”

Pan Tadeusz poczuł, jak jego elfie serce ściska się z wzruszenia. W swojej wieloletniej karierze listonosza czytał tysiące listów, ale ten był wyjątkowy. Wiedział, że musi coś zrobić.

„Potrzebuję pomocy,” – powiedział do siebie i nacisnął mały dzwoneczek stojący na jego biurku. Natychmiast pojawiła się jego asystentka – młoda elfka o imieniu Kropelka, która nosiła czapkę z dzwoneczkami i zawsze miała przy sobie magiczny notes.

„Kropelko,” – powiedział Pan Tadeusz, pokazując jej świecący list, „mamy specjalne zadanie. Musimy znaleźć kota o imieniu Puszek przed świętami.”

Kropelka przeczytała list i natychmiast zaczęła zapisywać coś w swoim notesie. „Możemy użyć Sieci Świątecznych Ptaków Pocztowych!” – zaproponowała z entuzjazmem. „One znają każdy zakątek miasta i mogą nam pomóc w poszukiwaniach.”

Pan Tadeusz pokiwał z aprobatą głową. Wyjął z szuflady złoty gwizdek i zagrał na nim melodię, która brzmiała jak fragment kolędy. W mgnieniu oka na parapecie pojawiło się stadko czerwonych ptaków z białymi ogonkami – były to słynne Świąteczne Kosy Pocztowe.

„Moi drodzy,” – zwrócił się do ptaków Pan Tadeusz, „potrzebujemy waszej pomocy w znalezieniu pewnego wyjątkowego kota.”

Pokazał im zdjęcie, które Julia dołączyła do listu. Ptaki przyjrzały się uważnie fotografii, na której widać było puszystego, białego kota z czarną łatką na nosie, po czym z radosnym świergotem rozleciały się we wszystkich kierunkach.

Przez następne dni Pan Tadeusz i Kropelka otrzymywali regularne raporty od Świątecznych Kosów. Ptaki przeszukiwały każdą uliczkę, każdy zaułek i każdy dach w mieście. Niektóre nawet zaglądały do piwnic i na strychy.

W międzyczasie Pan Tadeusz wysłał specjalne wiadomości do wszystkich elfich placówek pocztowych w okolicy, a Kropelka stworzyła magiczne plakaty, które świeciły w ciemności i zmieniały kolory, przyciągając uwagę przechodniów.

Mijały dni, a Puszek wciąż się nie odnajdował. Pan Tadeusz był coraz bardziej zmartwiony. Siódmego dnia poszukiwań, gdy już prawie tracił nadzieję, usłyszał podekscytowane ćwierkanie. Na parapecie siedział najmniejszy z Kosów Pocztowych, a jego piórka błyszczały z emocji.

„Znaleźliśmy go!” – zaćwierkał radośnie ptak. „Jest w starym domku ogrodnika w parku miejskim. Utknął na strychu i nie może zejść!”

Pan Tadeusz i Kropelka natychmiast wyruszyli na ratunek. Dzięki magii świątecznej poczty mogli przemieszczać się znacznie szybciej niż zwykli ludzie. W mgnieniu oka dotarli do parku, gdzie faktycznie, w małym domku ogrodnika, na strychu, znaleźli przestraszonego, ale całego i zdrowego Puszka.

„Chodź tu, mały przyjacielu,” – powiedział łagodnie Pan Tadeusz, wyciągając ręce do kota. Puszek, jakby rozumiejąc, że pomocy udziela mu ktoś wyjątkowy, bez wahania wskoczył w ramiona elfa.

Teraz pozostało najważniejsze – dostarczenie Puszka do domu. Pan Tadeusz wiedział, że musi to zrobić w wyjątkowy sposób. Wraz z Kropelką przygotowali specjalną przesyłkę – duże, czerwone pudełko z dziurkami, wyścielone miękkim kocykiem i ozdobione złotą kokardą.

W świąteczną noc, tuż przed wizytą Świętego Mikołaja, pudełko z Puszkiem zostało dostarczone pod drzwi domu Julii. Gdy dziewczynka otworzyła je następnego ranka, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Puszek wyskoczył z pudełka, miaucząc radośnie i natychmiast wskoczył w jej ramiona.

Do pudełka dołączony był specjalny list:

„Droga Julio,

Twój list bardzo mnie wzruszył. Poprosiłem moich najlepszych pomocników – elfy z Świątecznej Poczty – by pomogli mi znaleźć Twojego przyjaciela. Puszek miał małą przygodę, ale teraz jest już bezpieczny w domu. Pamiętaj, że prawdziwa miłość zawsze znajduje drogę do domu, szczególnie w czasie świąt.

Wesołych Świąt!

Święty Mikołaj

PS. Pan Tadeusz, mój Główny Świąteczny Listonosz, osobiście dopilnował, by Puszek bezpiecznie do Ciebie wrócił.”

Od tego dnia w Świątecznej Poczcie zaszły pewne zmiany. Pan Tadeusz utworzył specjalny „Wydział Zaginionych Przyjaciół”, którym kierowała Kropelka, a Świąteczne Kosy Pocztowe otrzymały nowe, błyszczące odznaki za pomoc w odnajdywaniu zagubionych zwierząt.

Co roku, w okolicach świąt, Julia wysyłała do Świątecznej Poczty kartki z podziękowaniami i zdjęciami szczęśliwego Puszka. A Pan Tadeusz zawsze przypominał młodym elfom-listonoszom, że czasami najprostsze listy kryją w sobie największą magię, i że prawdziwe cuda świąteczne dzieją się nie tylko w noc wigilijną, ale każdego dnia, gdy ktoś z dobrego serca pomaga innym.

I tak kończy się nasza dzisiejsza opowieść, ale gdziekolwiek zobaczycie czerwonego ptaka z białym ogonkiem lub poczujecie zapach cynamonowego atramentu, wiedzcie, że to pewnie jeden z pomocników Pana Tadeusza, wciąż pracujący nad tym, by każdy świąteczny list dotarł do właściwego adresata, a każde świąteczne życzenie mogło się spełnić.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *